niedziela, 10 listopada 2019

                                          PROGRAM 
"SHORTCUT - MAŁE HISTORIE, WIELKIE SPRAWY"

Opowieść o sąsiedztwie - "Superjednostka" Teresy Czepiec

Kolejna projekcja z cyklu "Shortcut..." poświęcona była polskiemu dokumentowi, który znalazł się w pakiecie programu. Dwudziestominutowy film to debiut reżyserski Teresy Czepiec. Ukazuje migawki z życia mieszkańców katowickiej Superjednostki- ogromnego bloku mieszkalnego, jednego z największych w Polsce – z 762 mieszkaniami, w których może mieszkać nawet 3000 ludzi. Bohaterami filmu są właśnie jego mieszkańcy. 
Co wiemy o sobie? Na ile nasza wiedza jest obiektywna? Na te pytania odpowiadaliśmy analizując kolejne sceny filmu oraz fragmenty wywiadu z reżyserką.





Kolejnym etapem pracy z filmem było wykonanie zdjęć budynków, które mogłyby być inspiracją do stworzenia ciekawych historii. 
Zdjęcia i historie zostały zaprezentowane na kolejnych zajęciach i profesjonalnie ocenione przez jury uczniów ze starszych klas..

Grupy przy prezentacji:














Jury przy pracy:




Ocena zdjęć i historii:










A oto zdjęcia i historie, które powstały....




Dla nieświadomych niczego ludzi budynek ten wygląda zupełnie niepozornie; jest zbudowany na planie kwadratu, ma parter i pierwsze piętro, dwa balkony - wygląda na zwykły dom mieszkalny. Nikt nie mógłby pomyśleć, że służył do innych celów niż jako miejsce zamieszkania zwykłej rodziny…..
W 1941 roku podczas II wojny światowej tutaj naziści przeprowadzali eksperymenty na ludziach. Byli oni poddawani torturom, sprawdzano na nich działania leków i różnych środków psychoaktywnych. Ściany zostały wygłuszone, żeby nikt nie słyszał krzyków i jęków torturowanych ofiar. Żyli w nieludzkich warunkach. Sprawdzano, jak funkcjonują bez jedzenia i picia. Nikt nie przejmował się ich potrzebami fizjologicznymi. Często tu kończyło się ich życie, a zmarłe ofiary spalano masowo w mniejszym budynku obok.
Po wojnie wielokrotnie próbowano zburzyć ten dom ze względu na brak właściciela. Jednego dnia ekipa budowlana burzyła fragment domu, lecz gdy następnego dnia wracali dokończyć pracę, budynek pozostawał taki, jak przed robotami. Sytuacja ta powtarzała się cały czas. Zburzenie domu było niemożliwe. Po wielu nieudanych próbach rozbiórki budowlańcy postanowili przenocować w tym domu, aby upewnić się, że ich praca zostanie na takim poziomie, na jakim ją zakończyli. Następnego dnia jednak mężczyźni zniknęli bez śladu i słuch po nich zaginął. Od tego momentu nikt nie podejmował się wyburzenia budowli.     
   Obecnie budynek znajduje się w sąsiedztwie innych domów jednorodzinnych. Ze względu na jego  stan przechodnie omijają go szerokim łukiem i nie cieszy się zainteresowaniem obecnych władz.
Podobno co jakiś czas w nocy w wybitym oknie można zauważyć niewyraźną sylwetkę człowieka; inni zaś twierdzą, że przechodząc obok słyszeli krzyki. Czy historie te są prawdziwe? Tylko odważni mogą się sami o tym przekonać…




Ten budynek wygląda niewinnie. Uchylone, zniszczone drzwi, wybite okno, schody przysypane liśćmi. Obok domu leży stara koszula, świeczka i jakieś popękane, zardzewiałe już naczynia. To wszystko mówi nam, że ktoś tu kiedyś mieszkał.  Szczególnie kiedy zapada zmrok, to miejsce  nabiera grozy. Jednak ono zasługuje na ciszę, a dowodzi tego historia,  która zdarzyła  się wiele lat w tych czterech ścianach.

Historia  budynku sięga wielu lat wstecz. Niegdyś dom ten wypełniało ciepło rodzinne i wszystko wydawało się tętnić życiem. Ze ścian nie odpadał tynk, a okna były dokładnie umyte i ozdobione gustownymi firankami. Budynek zamieszkiwało młode małżeństwo. Sprawiali oni wrażenie idealnej pary, zawsze pogodni i uśmiechnięci, widać było, że łączy ich prawdziwe uczucie. W rzeczywistości jednak sytuacja nie wyglądała jak bajki - ściany budynku słyszały częste kłótnie małżeństwa, które czasami były tak poważne, że żona musiała iść nocować do swojej matki. Z każdym dniem awantury stopniowo się nasilały, wydawać by się mogło, że para zapomniała już, jak się normalnie rozmawia. Z czasem mężczyzna odkrył, że jego żona potajemnie go zdradza. Był straszliwie zły i zdenerwowany, lecz starał się ukryć, że wie o tajemnicy swej małżonki. Zaczął układać zbrodniczy plan.  Postanowił, że jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem i odpowiednią karą będzie zabicie kobiety.

         Nazajutrz, kiedy zapadł zmrok i jego żona poszła spać, mężczyzna z przygotowanym nożem udał się do sypialni. Upewnił się, że małżonka śpi i pozbawił ją życia. Jej zwłoki zakopał w pobliskim lesie. Nie miał poczucia winy i nie myślał o tym, że będzie teraz samotny. Sądził,  że to co zrobił było jak najbardziej sprawiedliwe i nie żałował tego.

Minął miesiąc od zabójstwa. Nikt nie dowiedział się o tajemniczej śmierci. Pewnego wieczoru, mężczyzna położył się i próbował zasnąć. Po chwili wstał  z łóżka, żeby napić się wody. Wchodząc do kuchni ujrzał  kobietę z nożem w ręku widoczną jak przez mgłę. Usłyszał  też  bardzo spokojny głos, który mówił mu o nienawiści, o tym, jak bardzo skrzywdził swoją żonę. Kiedy podszedł bliżej tajemniczej postaci, zrozumiał że to jego zamordowana żona. Przestraszył się -  do tej pory nie wierzył w duchy. Zmarła żona zapewniła go, że przez to co zrobił, nie da mu już spokoju do końca jego życia . Codziennie, o tej samej godzinie będzie go nawiedzała i okaleczała mu dłoń do tej pory, aż umrze. Od tamtej pory morderca nie przespał żadnej nocy… aż pewnego dnia zniknął.

     Od tamtych zdarzeń minęło wiele lat. Po latach zatrudniono detektywów, aby przyjrzeć się terenowi i odkryć tajemnicę zniknięcia mężczyzny. Śledztwo nie zostało dokończone, ponieważ nigdzie nie znaleziono śladów, które wskazywałyby na jakąkolwiek zbrodnię. Jednakże nie raz mieszkańcy wsi opowiadali, że wieczorami drzwi do budynku otwierają się, zasłonki odchylają się, a w oknie pali się maleńka świeczka. Do tej pory nikt nie odważył się zostać tam na noc i sprawdzić co tak naprawdę jest przyczyną niewyjaśnionych zdarzeń...





 EFEKT MOTYLA


W tym domu mieszkał kiedyś  Pan Eugeniusz, elektryk, głowa czteroosobowej rodziny. Razem z żoną wiedli szczęśliwe i spokojne życie, jednak pewien incydent zmienił wszystko.
               Pewnego dnia żona Pana Eugeniusza, która jako krawcowa pracowała w domu usłyszała głośny dźwięk tłuczonego szkła. Dźwięk dochodził z kuchni, żarówka się spaliła. Pan Eugeniusz kończył pracę tego dnia wyjątkowo późno, kobieta była zdana na siebie. Usiłowała wymienić żarówkę, ale poraził ja prąd.  Nikt nie przypuszczał, że zwykła, prosta czynność może okazać się przyczyną tragicznych wydarzeń i tak silnie oddziaływać na przyszłość. 
               Lokalnej społeczności to wydarzenie utkwiło w pamięci. Jednak tym, którym cierpiał najbardziej był Pan Eugeniusz. Jego żona była wspaniałą kobietą, rozumiała go jak nikt inny, zawsze wiedziała co myśli i co czuje. Jej odejście całkowicie go zmieniło. 
                Minął rok. Ludzie, widząc Pana Eugeniusza klepali go w ramię i często powtarzali: „Przestałbyś już o tym rozmyślać” , „Co było już się nie odstanie”, „Pogódź się z tym”. Mężczyzna chciał rzucić pracę, utopić smutki w alkoholu, a nawet ze sobą skończyć, od tych myśli odwodziły go jedynie dzieci- one były  dla niego całym światem. Dzień i noc nękały go jednak myśli, dlaczego to spotkało jego rodzinę. Smutek przerodził się w złość, żal w nienawiść, a wszelkie pozytywne emocje i myśli opuściły mężczyznę. 
              Dni mijały, miesiąc za miesiącem przychodziły kolejne zlecenia. Awaria prądu, wywrócone drzewo na linię, zgłoszeniom nie było końca. Tyle, że wraz z ilością zgłoszeń rosła ilość wypadków. Nikt nie pomyślał żeby powiązać z tymi zdarzeniami Pana Eugeniusza, no bo dlaczego, po co.  Tymczasem elektryk,  zamiast naprawić zepsuty sprzęt bądź usunąć zagrożenie zewnętrzne  nadcinał, wyciągał przewody, pozostawiał drobny szczegół, który zmieniał wszystko. 
              Jeden wypadek jak sam później  przyznał Pan Eugeniusz był ciekawy i skomplikowany w przygotowaniu. Był to jego ulubiony. Problem był z żarówką. Należało ją wymienić, spaliła się z
nieznanych przyczyn. Żarówka tkwiła w ozdobnym żyrandolu i ciężko było się do niej dostać. Domownicy przekonani, że po interwencji elektryka wszystko jest w porządku postanowili zaparzyć herbaty. Po włączeniu kuchenki gazowej całe pomieszczenie stanęło w płomieniach. Nie było czego zbierać z małej chatki.
               Wszystko wyszło na jaw, gdy sam Pan Eugeniusz zgłosił się na policję, przyznał się do wszystkiego i opowiedział całą historię. Musiał ponieść konsekwencji swoich czynów. Do miasteczka już nie wrócił.
               Dziś jego  mieszkańcy  opowiadają sobie tę opowieść ku przestrodze. Gdyby nie wypadek Elżbiety  przy wymianie żarówki, historia tej rodziny na pewno potoczyłaby się inaczej.....





Wiele lat temu w ogromnym lesie zamieszkał mężczyzna. Jego wielki, murowany dom wśród spacerowiczów budził lęk i niepokój, dlatego zawsze omijany był szerokim łukiem.
 Pewnego dnia w mieście położonym tuż obok zaginęła młoda dziewczyna. W trakcie poszukiwań znaleziono jej but- leżał niedaleko miejsca zamieszkania owego mężczyzny. Od razu został posądzony, lecz śledztwo udowodniło jego niewinność. Zwłok dziewczyny nigdy nie odnaleziono, a prawdziwego sprawcy nie ukarano. Jednak rodzina zaginionej zawsze obwiniała bezwinnego, rozpowiadając na jego temat straszne plotki i nie dając mu spokojnie żyć. Po wielu latach zmarł samotnie, bez niczyjego wsparcia.
Jego dom do dzisiaj stopniowo pożera upływ czasu. Niewinny umarł w zapomnieniu, a prawdziwy sprawca nadal spokojnie żyje w pobliskim mieście….



Była  zima, a mimo to budowa nowego bloku trwała w najlepsze. Rano, skoro świt pracownicy rozpoczynali stawianie budynku. Budowa ta - słabo zabezpieczona stała się najpopularniejszym miejscem schadzek młodzieży.
Pewnego dnia, wyglądałem przez okno obserwując jak posuwają się prace na placu budowy. Nagle z szybu windy wystrzeliło niebieskie światło. Było to coś niesamowitego, więc szybko założyłem kurtkę i pobiegłem na plac budowy. Przeczołgałem się pod ogrodzeniem i pobiegłem do szybu. Zamiast otworu wejściowego widniał tam błękitny obiekt przypominający portal. Niewiele  myśląc  przebiegłem przez niego.
Obudziłem się na kwiecistej łące. Wtem przed moimi oczami pokazał się panel niczym z gier mmorpg. Według niego moja rasa to tak naprawdę arcydemon a nie człowiek, że moja siła równa się 1050 punktom, MP 1200, a moja “praca” to przyszły Władca Demonów i specjalizacja to zabójca. Byłem tak zdezorientowany, że uderzyłem głową w drzewo. Usłyszałem głośny huk a, z drzew w promieniu 10 m nie zostały nawet drzazgi. Stwierdziłem, że muszę uważać na moją siłę i przestudiować mój status raz jeszcze. Moje HP stało jeszcze na wyższym poziomie, gdyż wynosiło 5000. Najwidoczniej Arcydemon to nie byle jaka płotka. Wśród skili takich jak Kamuflaż, Regeneracja czy Władca Cieni znajdowała się umiejętność nazwana Przenośny Ekwipunek. Spróbowałem jej użyć i nagle w moich dłoniach znalazły się dwa stalowe sztylety z rubinową głownią i czarnym jelcem. Otworzyłem ekwipunek jeszcze raz i wyciągnąłem z niego czarny płaszcz i katanę, którą przywiesiłem sobie przy pasie.
Ruszyłem do miasta, aby poszukać pracy jako poszukiwacz przygód. Byłem pewny, że taka praca istnieje, gdyż po drodze natknąłem się na kilka goblinów i dzikich psów. Myślałem nad znalezieniem sposobu na powrót na Ziemię, ale stwierdziłem, że tam i tak nikt ani nic na mnie nie czeka tylko nudna codzienność. W taki oto sposób rozpocząłem nowe życie w nowym świecie jako Arcydemon Kurookami.




Połączeni na nowo

Stara, drewniana chata. Przed nią na ławeczce siedzi przytulona para. On – Bogumił, 92 lata, niewysoki staruszek o jasnoniebieskich oczach i krótko przystrzyżonych, siwych włosach. Na jego okrągłej twarzy malują się zmarszczki. Nie wygląda jednak na swoje lata. Schludnie ubrany, lekko przygarbiony wpatruje się w okno na poddaszu. W prawej ręce trzyma laskę, lewą obejmuje Katarzynę. Ona- czternaście lat od niego młodsza. Spod jej wełnianego beretu wystają lekko falowane  i upięte w kucyk, siwe włosy. Kiedyś zapewne były ciemne, co zdradzają jej duże, piwne oczy i śniada cera. Twarz ma szczupłą i mocniej pomarszczoną od niego. Ubrana w długi, beżowy płaszcz sprawia wrażenie kobiety zadbanej i eleganckiej. Opiera głowę na jego ramieniu. Od czterech lat są małżeństwem. Znają się od dziecka.
W tym domu obydwoje się urodzili. Ich matki pracowały razem, a on bardzo często opiekował się „gówniarą”. Jego pasją była literatura. Dużo czytał, także małej Kasi do snu. Dostał się na Uniwersytet Warszawski, na polonistykę i wyprowadził do stolicy. W rodzinnym domu bywał rzadko, ale zawsze do niej zaglądał, gdy był w odwiedzinach u rodziców. Po latach ich drogi się rozeszły. Bogumił ożenił się, urodził mu się syn. Wkrótce wylecieli do USA „za chlebem”. Jego żona zmarła młodo na nowotwór. Dorosły syn wrócił do Warszawy. On nie mógł – podpisał wieloletni kontrakt.
Katarzyna także założyła rodzinę. Zamieszkała z mężem i córką w Piasecznie. Ukończywszy szkołę krawiecką zatrudniła się w Teatrze Narodowym jako garderobiana. Spełniała się w tym zawodzie aż do emerytury.
Spotkali się w styczniu 2014 roku  w Warszawie, przypadkiem. On przyleciał na pogrzeb syna. Właśnie wracał z cmentarza. Zobaczył ją na przystanku PKS. Nie poznał jej, ale miał przeczucie, że się znają. Zagadnął do niej coś o pogodzie, ale nie chciała z nim rozmawiać. Postanowił działać. Gdy wsiadała do autobusu, w ostatniej chwili wcisnął jej do torebki książkę i poprosił, by koniecznie do niej zajrzała. Od teraz wszystko zależało od niej. Katarzyna poruszona dziwnym zachowaniem starszego pana wróciła do domu. Wieczorem przypomniała sobie o otrzymanym podarku. Był to modlitewnik. Nic z tego nie rozumiała. ”Dlaczego on jej to wręczył?”- myślała. Zaczęła kartkować ów brewiarz i po chwili ogarnęło ją ogromne zdziwienie i złość. W środku znalazła 200 złotych i karteczkę z numerem telefonu. Nie czekała, od razu wybrała numer i zaczęła wykrzykiwać do słuchawki: „jak Pan mógł!”, „co Pan sobie myśli!”, „po co te pieniądze!” Kiedy się uspokoiła usłyszała: „Kasia? Moja Kasia? To ja, Bogumił! Pamiętasz?” „Te pieniądze to po to, żeby mieć pewność, że zadzwonisz.” Zamarła na chwilę. Nie mogła uwierzyć, że to on. Nie widzieli się przecież ponad pięćdziesiąt lat!

Bogumił nie wrócił już do Stanów. Został z Katarzyną a rok później wzięli ślub. Dzisiaj spełniają swoje marzenie. Przyjechali zobaczyć ich rodzinny dom. Dom, w którym się wychowywali i w którym wszystko się zaczęło….




1 komentarz: