Zadaniem uczniów biorących udział w konkursie było - jak co roku- przygotowanie krótkiej recenzji wybranego filmu z pakietu Filmoteka Szkolna, ukazującej problemy poruszane w filmie z perspektywy nastoletniego człowieka.
W tym roku szkolnym wysłaliśmy na konkurs 3 recenzje. Zachęcamy do przeczytania...
Mateusz Gromulski, klasa I D LO
Kim jestem?
Czarno-białe ,,Gadające
głowy" Krzysztofa Kieślowskiego z 1980 roku, tak dobrze pomagające odczuć współczesnemu człowiekowi klimat lat 80. XX
wieku, skłaniają nas do refleksji nad kwestią własnej tożsamości.
Aby ułatwić bohaterom samoidentyfikację autor zadaje
każdemu cztery te same pytania: ,,kim ty
jesteś?'', ,,w którym roku się urodziłeś?'', ,,czego byś chciał?'' oraz ,,co
jest dla ciebie najważniejsze?''. Film
powstał na podstawie sondy ulicznej przeprowadzonej przez reżysera. W 1979 roku
odbył on z Polakami serię wywiadów, w której zadawał respondentom powyższe
pytania. Kieślowski wybrał 44 wypowiedzi, a osoby uporządkował chronologicznie
według wieku.
Oglądając film możemy łatwo
zauważyć jak dojrzałość wypowiedzi zmienia się wraz z wiekiem. Dziecko zapytane
o to, czego by chciało, odpowiada : ,,Być samochodem, Syrenką''. Dorosły natomiast mówi :
,,Chciałbym swojej rodzinie zapewnić skromny, lecz dostateczny byt''. Możemy
również dostrzec, tak często zadręczającą nas, konieczność wyboru między
,,być'', a ,,mieć'', kiedy w jednej z wypowiedzi słyszymy pragnienie altruizmu
i bezinteresowności w działaniach ludzi, a w drugiej chęć zdobycia stanowiska
działacza gospodarczego. W wypowiedziach poruszona jest również kwestia
odpowiedzialności, która dotyka każdego z nas. ,,Nie jestem jeszcze w pełni
przygotowany do podjęcia jakichś poważniejszych decyzji'' – słyszymy od jednej
z osób.
Uważam, że film ,,Gadające
głowy'' pokazuje nam, jak ważne jest określenie siebie, wybranie preferowanych
wartości, aby później, pod koniec życia, nie żałować tego, jak przez nie przeszliśmy.
Szczególnie w wypowiedziach starszych osób słyszymy zdania, które w różny
sposób podsumowują egzystencjalne doświadczenia. Możemy to dostrzec na
przykładzie stwierdzenia : ,,całe życie dawałem, pracowałem na miarę mojego
talentu, zdrowia''.
Każdy z nas powinien zadać sobie
te cztery pytania. W dzisiejszym świecie, w którym wpływ na nasze poglądy chcą
wywrzeć prasa, telewizja czy internet, musimy wiedzieć kim jesteśmy i czym się
kierujemy. Człowiek bez tego ważnego fundamentu nie potrafi samodzielnie
myśleć, pójdzie za tłumem, a na tym skorzystają ci, którzy pragną nie tylko
władzy, ale także „rządu dusz”….
Weronika Uścińska, klasa II D LO
Samotność
„Wszystko może się przytrafić”…
trudno mi nazwać ten film zwykłym dokumentem ze względu na jego wyjątkowość -
mimo tego, że bohaterowie są prawdziwi tak samo jak ich historie, film skłania
do uniwersalnych refleksji. Jest również nagrany w nietypowy sposób. Kręcono go
z ukrycia, dzięki czemu wszystkie zachowania przed kamerą były szczere i
niewymuszone. To zapewne bardzo ułatwiło pracę jedynemu aktorowi –
sześcioletniemu Tomkowi, który w filmie gra główną rolę, jeżdżąc
w parku na hulajnodze i świetnie się przy tym bawiąc.
Chłopiec spotyka tam wielu starszych
ludzi, z którymi ma za zadanie porozmawiać. Zadaje na pozór proste pytania,
które nabierają nowego znaczenia w chwili, kiedy trzeba na nie odpowiedzieć.
Proste pytania wcale nie wiążą się z prostymi odpowiedziami i to jest
niesamowite, dlatego że przypadkowi ludzie dzielą się z Tomkiem swoimi
historiami, przeżyciami, często trudnymi. Przekazują mu cząstkę siebie. Mówią
nieznajomemu chłopcu to, czego pewnie nie powiedzieliby nawet bliskim, bo
czasem łatwiej jest powiedzieć coś obcej osobie. Przypuszczam, że mały Tomek został ich powiernikiem ze
względu na swój wiek. Dziecko kojarzy się z niewinnością i beztroską. Nie
ocenia, ani nie poucza, po prostu słucha i tylko tyle wystarczy, by ktoś poczuł
ulgę związaną ze zrzuceniem z siebie ciężaru problemów. Tomek wielu rzeczy nie
rozumie, ale nie można go za to winić, skoro ma tylko sześć lat. Jego rozmówcy
to rozumieją, a jeżeli trzeba coś wytłumaczyć, robią to z cierpliwością i
spokojem. Wzruszające są momenty, kiedy chłopiec niesie słowa otuchy, może i
nie zawsze trafne, ale jednak płynące prosto z serca.
W filmie najbardziej przygnębiające
są sceny pokazujące ludzi, do których
Tomek dopiero podjedzie. Siedzą wtedy na ławce sami, zamyśleni i często smutni.
To pokazuje jak bardzo są samotni i to właśnie samotność jest –według mnie- najważniejszym problemem tego filmu . W
obawie przed nią dużo ludzi boi się zestarzeć, ponieważ ostatni okres życia niestety często jest z nią
związany. Myślę, że reżyser chciał
pokazać jak wygląda życie starszych
ludzi i w jak dramatycznej sytuacji niektórzy mogą się znaleźć… z czego my, ludzie
młodzi nie zdajemy sobie sprawy. A być
może przyglądając się bohaterom dokumentu patrzymy na nas samych w przyszłości
- na ludzi, którzy mogliby być uosobieniem samotności ...
Jednakże
nikomu tego nie życzę.
Kacper Ostrowski, klasa I D LO
Schody
Jakiś
czas temu ktoś opowiadał mi o filmie ze schodami, że jest dziwny i bardzo
krótki. Zaintrygowany zacząłem szukać w naszej filmotece szkolnej tej pozycji i
okazało się, że jest! Owszem ten film jest krótki, ale jak dużo może przekazać
w swojej treści!
W 1968 roku reżyser Stefan Schabenbeck we
współpracy ze Studiem Małych Form Filmowych stworzyli Krótkometrażowy film
animowany p.t. „Schody”. W 1969 roku na Krakowskim Festiwalu Filmowym został on
nagrodzony Brązowym Lajkonikiem. Nic dziwnego, ponieważ nigdy nie widziałem
filmu, który by był tak niezwykle alegoryczny.
Już
w pierwszych sekundach filmu widzimy
ludzika, człowieczka idącego gdzieś, ale nie wiadomo gdzie, samego. Pojawia się
napis SCHODY. Słychać cichą i stonowaną muzykę. Ludzik patrzy, czyta, głowi się
– nie wie, o co chodzi. Mija napis, idzie dalej i potyka się stopień schodów.
Muszę dodać, że nie widać twarzy człowieczka. Wszystkie emocje, jakie przeżywa
główny bohater są wyrażane przez ruchy i gesty całego ciała. Tak więc ludzik
wchodzi na schody. Idzie. Początkowo jest zaintrygowany, zaciekawiony, pełen
entuzjazmu i zapału, aby je pokonać. Schodów jest coraz więcej. Rozglądając się
widzi, że schody rozciągają się poza horyzont, zasłaniają mu cały świat. Musi
wybierać czy iść tymi, czy tamtymi schodami. Po jakimś czasie zaczyna być trochę
zmęczony tą wędrówką lecz dąży nadal do celu, którym jest szczyt schodów. Po
drodze upada cztery razy, z czego każdy
kolejny upadek jest coraz dotkliwszy i z każdego coraz trudniej jest mu się
podnieść. Upadkom towarzyszy muzyka, w której słychać tony żałobne. Na sam
koniec filmu ludzik wspina się już na czworaka. Mimo potwornego wysiłku jest
zdeterminowany do osiągnięcia swojego celu. Gdy z ogromnym trudem wreszcie
osiąga szczyt i… upada. Przez chwilkę leży na najwyższym stopniu , myślimy, że
odpoczywa, ale …... No właśnie, co robi? Umiera? Podnosi się? Skacze z nich?
Skacze z radości? Obejrzyjcie, to dowiecie się, co się stało.
Co tak
intryguje mnie w tym filmie? Czemu tysiące myśli i porównań przychodziło mi do
głowy podczas jego oglądania? Bo schody w tym filmie są alegorią ludzkiego
życia! Bo pokonywanie ich przez głównego bohatera to właśnie nasze ludzkie
wybory. Bo czy nie jest tak, że wybór jednej drogi pociąga za sobą wybór kolejnej i kolejnej? Pociąga za sobą takie,
a nie inne konsekwencje? Wspinanie się po stopniach to również wspinanie się po
szczeblach życiowej kariery. I tak jak filmie „Schody” człowiek jest tym coraz bardziej zmęczony. I co się wtedy
dzieje z takim człowiekiem?
Bardzo
podobał mi się ten króciutki filmik. Zmusza do przemyśleń na temat dążenia do
celu, jest krótkim podsumowaniem życia i kariery człowieka, który być może chce
za dużo, który nie widzi wokoło siebie nikogo i jest zupełnie sam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz