To nie nasza sprawa?
(recenzja filmu „Męska sprawa”)
Film
Sławomira Fabickiego pt. „Męska sprawa” został nakręcony w 2001 roku. Jest on
krótką, bo niespełna trzydziestominutową opowieścią o dramatycznym losie
trzynastoletniego chłopca. To film, który trzeba zobaczyć i nie tylko dlatego,
że był nominowany do Oskara w kategorii „Najlepszy krótkometrażowy film
fabularny”. Sławomir Fabicki porusza w nim problem dotyczący znęcania się nad
dziećmi oraz poczucia wstydu u osób doświadczających przemocy w rodzinie.
Akcja tej
etiudy filmowej rozgrywa się w ubogiej łódzkiej rodzinie o modelu 2+2. Ojciec,
w którego rolę wcielił się Marek Bielecki, nie daje dobrego przykładu dzieciom.
Ten były piłkarz-amator, bezrobotny mężczyzna potrafi jedynie leżeć w łóżku,
pić i katować swojego starszego syna, Bartka (Bartosz Idczak). Matka (Katarzyna
Bargiełowska) wobec krzywdy dziecka jest bezradna i niezdolna do działania
niczym plastikowe lalki, których składaniem zarabia na życie. Zupełnie nie
radzi sobie z zaistniałą sytuacją. Nie tylko nie potrafi uchronić syna przed
przemocą, ale nie chce nawet na nią patrzeć - wychodzi do kuchni, nie mogąc
znieść krzywdy dziecka.
Główny
bohater za wszelką cenę pragnie ukryć prawdę przed światem. Wstydzi się tego,
co się dzieje w jego domu. Po męsku znosi wszystkie ciosy zadawane skórzanym
pasem, a zarazem jak każde dziecko wierzy, że jego ojciec się zmieni, że
któregoś dnia przestanie go bić, że nie będzie już dla niego katem.
Pomimo zła,
które spotyka trzynastolatka w domu, a może właśnie na przekór problemom, stara
się żyć normalnie. Jego pasją jest piłka nożna. Trenuje w szkolnej drużynie
prowadzonej przez chorobliwie ambitnego trenera (Mariusz Jakus).To właśnie on
informuje rodziców chłopca o jego umiejętnościach, zainteresowaniach i talencie
sportowym. Jest to jedyny moment w całym filmie, kiedy ojciec okazuje odrobinę
czułości synowi - poklepując go po ramieniu, mówi: „Moja krew”.
Bartek jest
jednak gotów zrezygnować ze swojej sportowej kariery, po to, aby dalej ukrywać
dramatyczną prawdę i chronić swojego oprawcę. Nie chce przebrać się w strój
piłkarski, by trener nie ujrzał na jego ciele śladów po biciu. Ale skrzętnie
skrywana prawda wychodzi na jaw. Nauczyciel wychowania fizycznego siłą zdziera
z chłopca dres, a następnie sam wymierza sprawiedliwość ojcu - tyranowi.
Mimo iż film
pokazuje jedynie trzy dni z życia Bartka, jest to wystarczający czas, aby
bardzo dużo dowiedzieć się o dziecku i jego problemach. Widać jak na dłoni, że
nastolatek to dobry i mądry chłopak. Kocha zwierzęta. Codziennie odwiedza w
schronisku swojego ulubionego psa - Bukieta. Jest to bardzo stare i chore
zwierzę, które wkrótce ma zostać uśpione. Nie ma już nawet siły jeść kanapek,
które Bartek wykrada w szatni kolegom i przynosi przyjacielowi. Widać, że pies
i chłopiec bardzo potrzebują miłości, uczucia i zrozumienia. Zbliża ich do siebie nie tylko doznawana
przemoc, ale także samotność pośród ludzi. Moją uwagę
w szczególności przykuła scena, kiedy Bartek i Bukiet siedzą za siatką w
schronisku i patrzą wielkimi, smutnymi, wilgotnymi oczami w kamerę. Choć są to
oczy dziecka i psa - to wyrażają te same emocje.
Istotną
według mnie, choć słabo zarysowaną kwestią w filmie, jest religijność i głęboka
wiara trzynastolatka. Na początku lekcji religii Bartek zawsze spogląda na
obrazek w katechizmie, który przedstawia postać św. Franciszka. Mogłoby się wydawać,
że to przypadek, nic nieznaczący szczegół, aczkolwiek patrząc na życie
nastolatka z dystansu, można by pokusić się o stwierdzenie, iż chłopak właśnie
z życia świętego czerpie siły na każdy dzień. Wiara daje mu odwagę i może być
dla niego drogowskazem, którego nie otrzymał od rodziny.
Zapewne
wśród widzów znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że z czarno-białego filmu „wieje
nudą”, bo nie ma w nim żadnych efektów specjalnych. Jednakże u wrażliwego
widza wyciszony, aluzyjny sposób
ukazania cierpienia Bartka, a także bezradności matki wywołują ogromne emocje.
Ten krótki film z mistrzowską wręcz prostotą i pokazuje życie katowanego
chłopca, który za wszelką cenę próbuje żyć normalnie, ciesząc się ze wspólnej
zabawy na boisku, paląc
w szkolnej toalecie zakazanego papierosa czy poświęcając czas i uwagę przyjacielowi.
w szkolnej toalecie zakazanego papierosa czy poświęcając czas i uwagę przyjacielowi.
Etiuda mocno
krytykuje świat dorosłych. Pokazuje, że zjawisko przemocy w rodzinie istnieje i
nie wolno nam się oszukiwać, że nie ma takiego problemu. Historia Bartka jest
pewnego rodzaju protestem przeciwko społecznej znieczulicy. Uświadamia, iż
osoba doświadczona przemocą domową czuje się bardzo samotna, zraniona,
bezradna, nie skarży się i często właśnie ta cisza jest wołaniem o pomoc. Film stawia
trudne pytanie - jak skutecznie pomóc dzieciom doświadczającym każdego dnia
przemocy w rodzinie? Co zrobić, żeby takich historii zdarzało się coraz mniej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz